Nim wynaleziono internet - Kołchoźnik czyli komunizm na falach
W ostatnim odcinku wspominaliśmy wykorzystanie radia w służbie niemieckiej propagandy. Była ona niezwykle skuteczna i zaowocowała wręcz fanatycznym oddaniem Niemców dla NSDAP. Sukcesu tego pozazdrościli też komuniści, którzy stanęli przed trudnym zadaniem umocnienia władzy na podbitych terenach.
Komuniści wybrali jednak inną drogę niż Niemcy. Już od lat 30 stawiali bowiem na rozwiązania radiofonii przewodowej. Polega ona na stworzeniu, w danym rejonie jednej stacji odbiorczej, wzmocnieniu sygnału, a następnie przesłaniu go za pomocą kabli do głośników. Głośniki zwane kołchoźnikami były prostymi urządzeniami. Składały się z obudowy, wykonywanej najczęściej z drewna lub jego imitacji (chociaż zdarzały się również gipsowe odlewy), Transformatora z odczepami w celu obniżenia napięcia (by uniknąć spadków na przewodach stosowano większe napięcie niż wymagane) i regulowania głośności oraz przetwornika elektroakustycznego zamieniającego sygnał elektryczny na dźwięk.
Wnętrze głośnika radiowęzłowego źródło
Dzięki tej technologii można było w tani sposób dostarczyć sygnał, zwłaszcza do pozbawionej elektryczności wsi. Wystarczyło pociągnąć kable wzdłuż miejscowości i podłączać do nich każdy z domów. W centrali radiowęzła znajdowało się zaś radio, które odbierało sygnał z powietrza lub za pomocą linii telefonicznej. Niekiedy była też wyposażona w mikrofon i gramofon, pozwalające na nadawanie własnych audycji.
Poza niskimi kosztami budowy infrastruktury, radiowęzeł miał (z punktu widzenia komunistów) ogromną zaletę: pozwalał na słuchanie tylko jednej stacji. Nie było obaw o to, że do uszu obywateli dotrze przekaz inny niż ten zgodny z linią partii.
A partia miała dużo pomysłów na to, jak wykorzystać tubę propagandową. Póki trwała wojna, dominowały audycje o zwycięstwach Armii Czerwonej, później radiowęzły włączały się w propagowanie akcji „3 razy Tak!” w czasie referendum w 1946 roku. Z radia chętnie korzystali politycy powiązani z obozem rządowym, często transmitowano relacje z uroczystości partyjnych. Nie mniej zdarzały się wyjątki i tak, prawo do wypowiedzi przyznano Stanisławowi Mikołajczykowi, który skrytykował terror, jakim odznaczają się działania komunistów. Nadawano również nabożeństwa katolickie w niedziele i święta. Niechlubnym faktem pozostaje uwikłanie radia w zachęcanie żołnierzy pozostających na zachodzie do powrotu do Polski, gdzie następnie padali ofiarami prześladowań. Propaganda napotykała jednak opór. Większość słuchaczy nie była zainteresowana przekazem partii, chciała muzyki i programów rozrywkowych. Niezadowolenie doprowadziło nawet do udanego zamachu na Stefana Martykę, prowadzącego audycję „Fala 49”, w której to wychwalał działania komunistów.
Stefan Martyka, prowadzący „Falę 49". Zabity przez AK
Oprócz funkcji propagandowej radio nadawało również muzykę, programy rozrywkowe i edukacyjne. Swoją rolę miały w tym lokalne radiowęzły, których zespoły redakcyjne skupiały się na problemach okolicznej ludności, a one same współzawodniczyły w tym, która rozgłośnia nada najwięcej audycji. Radio służyło też do napominania rolników uchylających się od obowiązkowych dostaw z imienia i nazwiska, ci z reguły bardzo szybko wypełniali swoją powinność, nie chcąc być dłużej obiektem drwin. Z drugiej strony przodownicy mogli liczyć na wyróżnienie poprzez odtworzenie dedykowanego im utworu.
Kołchoźniki stopniowo były wypierane przez prawdziwe radia oraz telewizję, wraz z postępującą elektryfikacją. Nie mniej w wielu miejscach pozostały do lat 70. Dla władzy był to bardzo skuteczny sposób dotarcia do każdego obywatela, a i ludność w obliczu braku alternatyw chętnie korzystała z tego rozwiązania. Później przyszedł czas telewizji, a w końcu Internetu. Było jednak coś pomiędzy. O tym jednak w kolejnym odcinku!
Źródła:
https://plus.dziennikpolski24.pl/kolchoznik-radio-na-drutach/ar/c15-14247577
https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C5%82o%C5%9Bnik_radiow%C4%99z%C5%82owy
https://www.muzeummelgiew.pl/2016/09/20/kolchoznik-glosnik-radiowezlowy/
Miniaturka:
Comments