Czarnobyl po amerykańsku - Katastrofa w Bhopalu

W serialu produkcji HBO profesor Legasow zapytany o powód stosowania grafitowych końcówek, odpowiada, że tak jest taniej. Oszczędności przeprowadza się w obu systemach, w socjalizmie z powodu niedoborów, a kapitalizm szuka zysku za wszelką cenę. Cięcia dokonywane na bezpieczeństwie są w istocie kredytem, którego wartość kiedyś trzeba będzie wielokrotnie spłacić.

main_1200.jpg
Zdjęcia ofiar katastrofy 1

O ile Czarnobyl odbił się szerokim echem na całym Świecie, tak katastrofa w Bhopalu mająca miejsce 2 lata wcześniej została wyparta z globalnej świadomości, mimo że w skutkach była znacznie tragiczniejsza niż awaria elektrowni. Ostatecznie kogo obchodzi los Hindusów?

W katastrofie spowodowanej dostaniem się wody do zbiornika z izocyjanianem metanu i uwolnieniem ogromnej ilości toksycznych substancji śmierć poniosło ponad trzy tysiące osób, a pół miliona zostało poszkodowanych. Reperkusje katastrofy trwają do dzisiaj, a poszkodowanym wypłacono jedynie skandalicznie niskie odszkodowania. Nie był to jednak wypadek spowodowany kilkoma złymi decyzjami jak w Czarnobylu, ale serią zaniedbań ciągnących się praktycznie od powstania fabryki i absurdami takimi jak przerwy na palenie czy herbatę w czasie awarii.

Przed katastrofą

Historia Bhopalu zaczyna się w 1969 roku, kiedy to Union Carbide wybudowało pierwsze instalacje. Początkowo służyły one tylko do produkcji komercyjnej wersji insekcydu o nazwie handlowej Sevin (karbarylu) z gotowego koncentratu.

Lokalne władze z radością przyjęły informacje o powstaniu nowego zakładu przemysłowego, a dla ludności praca w zakładzie wiązała się z wysoką pensją i szacunkiem. Również sama firma starała się uczestniczyć w życiu społeczności.

image.png
Grafika promująca Sevin 2

Sevin to pestycyd produkowany w następujący sposób: metyloamina reaguje z fosgenem, dając izocyjanian metylu. Następnie on reaguje z 1-naftolem, dając finalny produkt - karbanyl. Ze wszystkich reagentów najbardziej niebezpieczny jest izocyjanian metylu i fosgen.

W 1977 roku fabrykę przystosowano do produkcji Sevinu z importowanych surowców. Był to duży wysiłek logistyczny, ponieważ ciężarówki z toksycznymi chemikaliami musiały być eskortowane przez policję aż z Bombaju (Prawie 800 kilometrów).

W 1980 zakład dostosowano do własnej produkcji izocyjanianu metylu. Był to rok, w którym zakład został naznaczony klątwą. Produkcja karbanylu przy użyciu izocyjanianu metylu nie jest jedyną dostępną drogą, ale była najtańsza. Zdecydowano się na nią z powodów ekonomicznych, wcześniej go nie używano.

Kolejnym problemem było ogromne przewymiarowanie. Rząd indyjski udzielił licencji na produkcję 5 tysięcy ton Sevinu rocznie, gdy globalna sprzedaż oscylowała wokół 2 tysięcy ton. Jeden z pracowników próbował informować o tym zarząd w Nowym Jorku, ale został zignorowany, ponieważ dyrektorzy i inżynierzy mieli wizję ogromne fabryki, będącej wizytówką firmy.

image.png
fabryka firmy Union Carbide 3

Na czele inwestycji postawiono amerykańskiego inżyniera, którego głównym celem było zapewnienie maksimum bezpieczeństwa i ograniczenie obecności niebezpiecznych substancji jedynie do ilości potrzebnej do działania instalacji. Jego działania nie przekładały się jednak na sukces finansowy, fabryka była nierentowna.

Inwestycja sama w sobie miała problemy z produkcją odpowiedniej jakości substratów. Nigdy nie udało się wyprodukować dobrego 1-naftolu, a sama instalacja została zamknięta w 1982 roku. Do tego część fabryki odpowiedzialna za syntezę izocyjanianu metylu była przewymiarowana i w efekcie zawsze przynosiła straty.

Piękna fabryka została pozbawiona również urządzeń zabezpieczających, a niebezpieczne związku trzymano w jednym miejscu zamiast w wielu, odseparowanych zbiornikach. Sama rozbudowa fabryki powstała też mimo ostrzeżeń — blisko zabudowań, z których lokalne władze odmówiły wysiedleń z obawy o wyniki wyborów.

By ratować budżet się na zmianę kadry. Zamiast doświadczonego inżyniera, zatrudniono wykształconego w USA Hindusa. Jego głównym zadaniem było ograniczenie strat fabryki. Szybko doszedł do wniosku, że głównymi kosztami są pensje i postanowił zwolnić specjalistów, a następnie resztę doświadczonej kadry. Można to porównać do sytuacji, w której w szpitalu zwalnia się specjalistów, a zamiast nich operacje przeprowadzają stażyści i salowe.

To jednak dopiero początek błędów. Jako że izocyjanian metylu jest niebezpieczny — powinien być zużyty tak szybko, jak tylko jest to możliwe. Zamiast tego był produkowany i przechowywany w 3 zbiornikach. Dwa z nich przechowywały około 90 ton substratu, którego wystarczało na miesiąc produkcji (ogromny nadmiar), a trzeci służył jako tymczasowy zbiornik na reagent niespełniający norm, który musi zostać poddany ponownemu procesowi lub zneutralizowany.

image.png
Zbiornik w którym przechowywano izocyjanian metylu 4

Na miejsce zwolnionej kadry przeniesiono operatorów wyszkolonych zaledwie w 8 tygodni (zamiast 6 miesięcy), wśród których znajdowali się pracownicy z zamkniętej instalacji 1-naftolu oraz mniej wykształcone kadry. Jednak i tutaj poczyniono ograniczenia, kurs trwał 2 miesiące na papierze, a w rzeczywistości były to tylko 2 tygodnie. Po tym czasie oczekiwano, że pracownicy wezmą odpowiedzialność za działanie całej instalacji.

Patologią była również polityka, według której pracownicy praktycznie nie mogli korzystać literatury i instrukcji bezpieczeństwa (nawet w czasie szkolenia). Publikacje przechowywał kierownik, a same instrukcje obsługi były w języku angielskim, którym dobrze posługiwało się zaledwie kilku pracowników.

Problemy te występowały jednak już od dawna, również za kierownictwa Amerykanina. Skracano czasy szkoleń, a pracownicy kontraktowi wykonywali zadania przeznaczone dla maszyn. Rzadko kiedy operatorzy posiadali wyposażenie przewidziane instrukcjami. Zawiódł również nadzór nad zdrowiem pracowników. Nigdy nie informowano ich o wynikach badań, a w zamian nakazywano im pić dużo mleka i jeść dużo ryb i jaj.

Wszystko to doprowadziło do tego, że w dniu katastrofy kontrole zredukowane zostały do minimum, na miejscu nie było ani jednego wyszkolonego inżyniera, a nadzorcę przeniesiono miesiąc wcześniej w inny rejon fabryki. Popełniono wszystkie możliwe błędy. Pracowników, którzy je wytykali i nie godzili się na pracę, do której nie zostali przeszkoleni — karano obniżkami pensji, bezmyślne posłuszeństwo kierownictwu — nagradzano awansami.

Błędów było o wiele więcej, związanych ze zbiornikami, polityką firmy, czy zużytą aparaturą. Bhopal może służyć za modelowy przykład jak nie zarządzać fabryką. Nie była to też pierwsza awaria ze skutkiem śmiertelnym, mimo to nie poprawiono bezpieczeństwa.

image.png
Pochodnia gazowa z której nastąpiła emisja toksyn 5

Katastrofa

W dniu katastrofy (03.12.1984) stan instalacji prezentował się następująco:

nie notowano temperatur
urządzenie absorbujące gaz nie działało
nie działał system chłodzący
w zbiorniku było zbyt duże stężenie chloroformu
w zbiorniku było zbyt małe ciśnienie
używano stali węglowej zamiast nierdzewnej, co objawiło się korozją
nie działały urządzenia alarmujące o zbyt dużej temperaturze
zbiornik awaryjny nie był pusty
do mycia instalacji używano wody
liczne przecieki i niesprawne zawory.
nie działała pochodnia gazowa mogąca spalać toksyczne gazy

image.png
Schemat tłumaczący dlaczego wydarzyła się tragedia 6

Chronologia wydarzeń prezentuje się następująco:

20:30 - Mycie rur instalacji wodą, standardowa procedura jednak końców linii nie zatkano. Procedura ta trwa od 30 minut do 2 godzin i nie została przeprowadzona przez zespół konserwacyjny. Pracownik myjący rury najprawdopodobniej nie wiedział o tym, że rury są niezabezpieczone. Woda nie popłynęła przez zawory więc wyczyszczono filtry.

21:15 do 21:45 - Pracownik otrzymał polecenie umycia rur, puścił wodę pod wysokim ciśnieniem, ale nie wypływała, tak jak powinna. 2 zawory były kompletnie zablokowane, a pozostałe jedynie częściowo otwarte. Pracownik przerwał operację i zgłosił to przełożonemu, który nakazał dalsze mycie. W wyniku tego woda zgromadziła się w rurach.

22:00 - Prawdopodobna godzina, o której woda zaczęła dostawać się do zbiornika z izocyjanianem metylu.

22:30 - Operator otrzymał polecenie pozostawienia otwartego kranu, zanotował ciśnienie w zbiorniku na poziomie 2 psi (nie było odczytu temperaturowego). Kran miał zostać zakręcony przez nową zmianę.

22:45 - Zmiana załogi, nowi pracownicy doświadczyli bólu oczu i gardła w pobliżu mytej instalacji.

23:00 - Ciśnienie w zbiorniku wynosi 10 psi, nie wzbudziło podejrzeń (zakres pracy wynosi od 2 do 25). Pierwszy raport o wycieku izocyjanianu metylu.

23:30 - Pracownik instalacji zauważył brudną wodę oraz wydobywający się gaz z komina pochodni gazowej, poinformował przełożonego, ale ten odpowiedział mu, ze wyciek jest normalny (takie mieli standardy bezpieczeństwa).

24:00 - Pracownicy raportują, że z zaworu na wysokości 7 metrów leje się brązowa woda. Przełożony nakazuje im zakręcić kran po przerwie na herbatę, pracownicy idą do bufetu. Według innych doniesień otrzymali polecenie spryskania izocyjanianu wodą w celu jego neutralizacji.

Tutaj należy przerwać i wyjaśnić jaka reakcja zachodziła w zbiorniku: izocyjanian metylu reaguje z wodą, tworząc dimetylomocznik, jeśli przewaga izocyjanianu metylu nad wodą jest duża — powstaje trimetylobiuret. Toksyczność nie jest tragiczna i związki nie stanowią bezpośredniego zagrożenia, na pewno są bezpieczniejsze niż izocyjanian metylu. Jednak wraz z postępem reakcji wytwarza się ciepło które nie odebrane — powoduje wrzenie izocyjanianu, a reakcja przyśpiesza coraz bardziej. W efekcie tego ciśnienie wzrasta do ogromnych wartości, a gaz zaczyna uciekać rurami.

image.png

00:15 - Relacje zaczynają się rozbiegać. Jedni twierdzą, że przerwa odbyła się w spokoju, inni, że operatorzy wiedzieli o poważnym problemie i w pomieszczeniu kontrolnym odmówili herbaty. Raport firmy wspomina o tym, że pracownicy próbowali usuwać wodę ze zbiornika, nie wiadomo jednak czy można dać temu wiarę. Jasne jest jednak, że przynajmniej część załogi próbowała od kilkudziesięciu minut zapobiec awarii, ich ostrzeżenia zostały jednak zignorowane. W zbiorniku bardzo szybko zaczęło wzrastać ciśnienie, osiągając 35, a następnie 55 psi — około 3 atmosfer (koniec skali).

Pracownicy zaczęli słyszeć dziwne dźwięki z instalacji, poszli sprawdzić co dzieje się ze zbiornikiem. Usłyszeli, że zawór bezpieczeństwa otwiera się, poczuli ciepło ze zbiornika. Następnie wrócili do pomieszczenia kontrolnego i spróbowali użyć sody kaustycznej w celu neutralizacji izocyjanianu metylu. Urządzenie jednak nie zadziałało i zamiast tego uwolnili do atmosfery ogromną ilość trującego gazu. Spuszczono też wodę z rur, była skażona izocyjanianem metylu. Włączono na kilka minut alarm, ale szybko go wyłączono [Był to powód, przez który ludność cywilna dowiedziała się tak późno o katastrofie].

00:15 do 00:45 - Kierownictwo poczyniło pierwsze kroki dążące do rozwiązania problemu, odcięto zbiornik i rozpoczęto ewakuację zakładu. Zbiornik powiększył się, krusząc beton wokół siebie, a niektóre zawory puściły. Przyjmuje się, że był to moment, w którym zaczęła się katastrofa, a izocyjanian wraz z innymi gazami zaczął opuszczać niedziałający aparat absorpcyjny.

01:00 - Pracownicy na terenie fabryki próbowali walczyć ze skażeniem, polewając gaz wodą, jednak chmura była zbyt wysoko by mogli jej dosięgnąć. Jeden z pracowników włączył fabryczną syrenę, ale kierownik po powrocie z przerwy na papierosa nakazał wyłączenie alarmu.

01:30 - 2:30 - Załoga ucieka z terenu zakładu w obawie o własne życie. Emisja kończy się sama około 2:15. Ciśnienie spada do akceptowalnego poziomu, a zbiornika zaczyna stygnąć. Niestety zdążyła się z niego wydobyć ogromna część składowanego izocyjanianu metylu.

image.png
Wejście do zakładu nad ranem po katastrofie 7

Kwestia reakcji, jaka zaszła w zbiorniku jest sporna. Według niektórych źródeł doszło do niej w sposób przedstawiony, inne mówią o gwałtownej polimeryzacji izocyjanianu metylu. Istnieje też wersja mówiąca o sabotażu — propagowana przez Union Carbide, ale nią, z szacunku do ofiar i czytelników, zajmować się nie będziemy, wystarczy nadmienić, że wielokrotnie obalono ją jako kłamliwą.

Po katastrofie

Gaz przestał się wydobywać, ale był to dopiero początek. Na nogi postawiono wojsko, które na prośbę emerytowanego generała rozpoczęło ewakuację jego pracowników, a następnie pomagało w transporcie poszkodowanych. Firma zapytana o skład chmury odpowiedziała, że składa się z cyjanowodoru powstałego w wyniku rozkładu izocyjanianu metylu w wysokiej temperaturze. Związek niebezpieczny, ale 10 razy mniej groźny niż izocyjanian metylu i znacznie łatwiejszy w leczeniu.

Lekarze podejrzewali obecność fosgenu, na co firma odpowiedziała, że jest to niemożliwe, bo go tam nie było. Kłamstwa doprowadziły do niewłaściwego leczenia, w wyniku którego zwalczano jedynie objawy. Możliwe, że w zbiorniku znajdowało się coś jeszcze, chronionego tajemnicą handlową, ale nie jest to potwierdzona informacja.

image.png
Mężczyźni niosący oślepione ofiary do szpitala - 5 grudnia 1984 roku 8

Zatrucie izocyjanianem metylu prowadzi do obrzęku płuc. Jest to gaz cięższy od powietrza, osoba narażona zaczyna kaszleć, odczuwać duszności i łzawić. Pojawiają się bóle w klatce piersiowej, dalsza ekspozycja prowadzi do utraty przytomności. Śmierć następuje w ciągu 1 do 3 dni. Do innych szkód należy ślepota, problemy z oddychaniem, menstruacją czy na tle nerwowym. Zauważa się również mutacje i wady u potomstwa.

Bardzo szybko aresztowano dyrektora fabryki oraz 4 pracowników. Union Carbide już następnego dnia wysłało wsparcie oraz „ekspertów medycznych". W rzeczywistości grupa ta była odpowiedzialna za tuszowanie rozmiaru tragedii.

Zwłoki dziecka zasypanego w czasie ewakuacji mieszkańców - Drastyczne
9

Zaczęto udzielać pomocy ocalałym, badać poziom skażenia i grzebać zmarłych. Dane na temat ofiar śmiertelnych są różne. Oficjalne stanowisko rządu mówi o niespełna 4 tysiącach zabitych (w wyniku ekspozycji, jak i chaotycznej ucieczki). Inne źródła podają, że umarło nawet 20 tysięcy osób, a pół miliona zostało poszkodowanych.

Ktoś musiał za to zapłacić, ale Union Carbide nie było zbyt skłonne. Rząd Indii oczekiwał, że firma przekaże 2,2 miliarda dolarów na pomoc poszkodowanym, otrzymał jednak tylko 470 milionów dolarów. Firma przekazywała pomoc, jednak biorąc pod uwagę skalę tragedii, była wręcz żałosna. Wystarczy powiedzieć, że średnie odszkodowanie za zmarłego wynosiło 2200 dolarów.

image.png
Ciała zmarłych 9

Warren Anderson — prezes Union Carbide bardzo szybko przyjechał do Indii, jednak został poddany aresztowi domowemu,a następnie nakazano opuścić mu kraj w ciągu 24 godzin.

Teren fabryki nie został należycie z dekontaminowany. Chemikalia, zatrutą wodę i glebę pozostawiono samą sobie. Problem ten nie został rozwiązany do dzisiaj. Union Carbide w 1994 roku sprzedało firmę-córkę na rzecz Eveready Industries. Nabywca miał kontynuować dekontaminację, jednak po zakończeniu dzierżawy spółka przeniosła się z dala od władz stanu i pozostawiła problem Indyjczykom.

Sprzedaż ta była niczym innym jak ucieczką od odpowiedzialności finansowej — z braku możliwości zastosowania karnej (skazano jedynie 8 pracowników firmy na kary grzywien i 2 lat pozbawienia wolności).

image.png
Protest uliczny "Chcecie Osamy? Oddajcie Andersona!"
By Obi from ROMA ,LONDON - BHOPAL, CC BY 2.0, Link

Anderson stał się symbolem zła, Indie żądały jego ekstradycji, ale USA nigdy się na to nie zgodziło. Zmarł w domu opieki na Florydzie w 2014 roku. Union Carbide zostało sprzedane w 1999 roku na rzecz Dow Chemical. Firma zrzekała się odpowiedzialności, uważając, że doszło do sabotażu.

Prowokacja

W 2004 roku osoba podająca się za przedstawiciela Dow Chemical, w wywiadzie dla BBC zapowiedziała, że firma oczyści cały teren i wypłaci odszkodowania. Na reakcje rynków nie trzeba było czekać. Akcje firmy spadły o 4,2%, a sama spółka wydała oświadczenie, że osoba podająca się za pracownika korporacji kłamie. W rzeczywistości był to Jacques Servin — członek grupy Yes Men.

image.png
Jacques Servin w czasie wspomnianego wywiadu 10

Jego wystąpienie wywołało mieszane uczucia w świecie zachodnim, jednak mieszkańcy dotkniętych regionów wypowiadali się o akcji pozytywnie. Fakt jest taki, że cały Świat zapomniał o ich cierpieniu i pozostawił samych sobie. Do dziś piją skażoną wodę, a matki karmią dzieci mlekiem z rtęcią. Katastrofy można było uniknąć, wystarczyło, chociażby zainstalować termometr, który poinformowałby pracowników o biegnącej reakcji w zbiorniku.

image.png
Niema dziewczynka — ofiara wycieku 30 lat po awarii 11

Kwota stojąca obok artykułu jest nagrodą, jaką autor otrzymał od społeczności Steem za swój wpis. Jeśli chcesz zacząć przygodę z blogowaniem bez ponoszenia żadnych kosztów i już od pierwszego wpisu otrzymywać wynagrodzenie za swoją pracę, dołącz do naszego Discorda!

Źródła:
The Bhopal Saga - Ingrid Eckerman
Bhopal Plant Disaster Appendix A: Chronology by MJ Peterson Revised February 26, 2009
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Katastrofa_w_Bhopalu?wprov=sfla1
https://en.wikipedia.org/wiki/Bhopal_disaster
https://www.theatlantic.com/photo/2014/12/bhopal-the-worlds-worst-industrial-disaster-30-years-later/100864/#img03